Czy warto kupić auto dostawcze na prąd? Test e-Craftera
Chciałbym napisać, że jeździłem autem, które za 5 czy 10 lat będzie standardem jeśli chodzi o transport osób a w wersji cargo – przewozów towarów w Polsce, UE, na świecie. Że oto wreszcie idea aut elektrycznych spełnia się i wierzę w nią jak w kolejne bramki Roberta Lewandowskiego dla Bayernu oraz kadry. I z dumą obwieszczę: cena vs jakość = e-Pojazd.
Musiałbym jednak wtedy skłamać, czego mi nie wolno – z racji zawodu jak i moralnych zasad, które nadal mam. Napiszę więc kilka prawd, prawd klawiaturą marzyciela, sceptyka a zarazem realisty. Do testowania dostaliśmy wersję z opcją transportu niepełnosprawnych. Szczytna idea, tyle że za cenę pojazdu na prąd można kupić dwa samochody wspierające potrzebujących. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Prawda o dostawczaku
Gdybym miał napisać opinię na temat Craftera bez literki „e”, byłaby momentami wręcz euforyczna. To być może najlepszy samochód użytkowy w swojej klasie mający mnogość zalet. Pojazd postanowiliśmy sprawdzić jednak pod kątem uzasadnienia idei dużych aut dostawczych na prąd. Zapewne gdyby zamiast Volkswagena jeździlibyśmy Masterem, ton poniższych wypowiedzi byłby identyczny. Liderem sprzedaży dostawczaków spalinowych za okres styczeń-lipiec 2020 jest Renault Master z liczbą niemal 3500 sprzedanych sztuk. Zwykły Crafter – ponad 1000 sztuk. Zdroworozsądkowe szanse, by jakikolwiek elektryczny wehikuł z tego segmentu osiągnął w Polsce tę granicę w ciągu 5 lat wynoszą moim zdaniem tyle samo co premiera załogowej misji na Marsa. Chyba że dojdzie do jakiegoś szalonego dofinansowania albo szefowie firm zaczną masowo wygrywać w totolotka.
Prawda niezaprzeczalna
Jazda e-crafterem jest super przyjemna. Nie słychać silnika, przy starcie dostajemy „w prezencie” cały moment obrotowy. Nie jest to Porsche, lecz jak na 136 KM czuć dynamikę. Pojazd pokazuje niesamowitą zwrotność, doskonałe kamery cofania i czujniki wręcz zachęcają do manewrów tym kilkumetrowym wehikułem. Doczepić mogę się jedynie do jednej kwestii – jeśli stoimy na spadku terenu, bieg (R/D – nie ma znaczenia) w automatycznej skrzyni biegów nie blokuje spadania samochodu, tylko trzeba wspierać się hamulcem awaryjnym. Poza tym, tu będzie mocno subiektywnie, kocham jeździć autami na prąd.
Prawda społeczna
Auto na prąd wciąż budzi wielkie zainteresowanie. E-Craftera pokazywałem kilkudziesięciu ludziom z różnych branż. Niemal każdy wypytywał, chciał się przejechać, choćby na miejscach dla pasażerów. To wciąż jest coś nowego, nawet dla właścicieli firm. Jednocześnie mało kto mówił „też bym chciał mieć auto na prąd”…
Prawda finansowa
Jeśli mam wydać ponad 350 000 zł na pojazd, który w wersji spalinowej kosztuje 2, 2,5 razy mniej, to „dziękuję – nie tańczę”. Dodatkowo, po zakończeniu gwarancji nadal jestem skazany na ASO, bo tylko człek szalony zaryzykowałby jechać do Pana Kazia z samochodem na prąd a i umiejętności dużych sieci niezależnych w tym zakresie pewny nie jestem. Dofinansowania? Programy i przepisy zmieniają się w Polsce z taką prędkością jak kiedyś regulacje dotyczące odpisu VAT od zakupu samochodu czy też użytkowania go do celów prywatnych. Totalny bałagan. Przykład Funduszu Niskoemisyjnego Transportu i testu przeprowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Już zaczęło się wszystko zgadzać, już była nadzieja a tymczasem funduszu już nie ma a nowe propozycje (preferencje dla osób indywidualnych, dopiero potem firm!) są co najmniej dziwne.
Prawda o tankowaniu
Według informacji przedstawiciela VW wydającego auto, miało się ono ładować w gniazdku domowym 12 godzin. Niestety, 6 godzin wystarczyło do naładowania ¼ pojazdu (od połowy). Czyli może się okazać, że przychodząc rano nie będziemy mieli do dyspozycji pełnej baterii. Poza tym nie ma opcji, by je ładować w bloku a i w mieszkaniu jednorodzinnym trzeba kombinować, bo e-Crafter oczywiście jest za wysoki, by wjechać do typowego garażu. Kabel wychodzi na zewnątrz a to pokusa dla różnego rodzaju „mądrych przechodniów” lubiących w nocy pokazywać swoją kreatywność. Zatem firmę czeka jeszcze inwestycja w ładowarkę. Ot, specyfika segmentu dużych dostawczaków.
Prawda o zasięgu
Ponad 100 km to deklarowany zasięg. Rekordzista ponoć przejechał 180 km co przy doskonałej technice jazdy „elektrykiem” zapewne stanowi fakt. Jestem w stanie także uwierzyć w te standardowe 110 km. Zakładając, że wyłączę klimatyzację, radio, nie będę używał podgrzewanych siedzeń, itp. Zimą przy mrozach. zasięg ponoć spada o 30-40 procent. Nawet jeśli będzie to 20 procent, ile realnie przejedzie kierowca firmowy na pełnym naładowaniu w styczniu? Tak, wiem, w Polsce nie ma zim. Tylko że los bywa okrutny i akurat przez trzy leasingowe lata dostawczaka w wersji „e” klimat może spłatać figla. A na to gwarancji nikt nie da (chyba że jakiś szalony ubezpieczyciel, ale nie wiem, nie próbowałem).
Prawda o ekologii
Nie znalazłem nigdzie opracowania, które w 100 procentach by udowodniło, że auta elektryczne są bardziej eko od aut spalinowych. Prawda o szaleństwie spod znaku „e” jest niewygodna. Unia Europejska narzuca szaleńcze ograniczenia CO2 w gamie produkowanych środków transportu. Koncerny więc muszą je produkować i promować tworząc niejako wielkie lobby. Czy te wszystkie nakłady finalnie zmniejszą szkodliwe emisje i uratują ziemię od szybkiego wyczerpania paliw kopalnych? Zielonego pojęcia nie mam i chętnie porozmawiamy z osobami, które mogłyby mnie a i zapewne część równie niepewnych Czytelników oświecić.
Prawda o głupocie
Tak i tu nie chodzi wcale o chwytliwy śródtytuł. e-Crafter był napakowany mnóstwem systemów. Ja rozumiem – auto demonstracyjne dla klientów. Jednak po co zwykły tempomat do auta miejskiego? Podgrzewane siedzenia w samochodzie elektrycznym? Dodatkowe oświetlenia i gniazda 12V? Przecież to czerpie mnóstwo prądu, zmniejszając zasięg, podwyższa i tak już szaloną cenę a z punktu widzenia funkcjonalnego spokojnie można, by sobie owe „gadżety” podarować. A skoro już pojazd do przewozu osób i stawiamy na luksus, dlaczego boczne drzwi nie są otwierane elektrycznie? Nie kapuję.
Prawda o przyszłości
Elektryczne samochody będą się rozwijać, nie ma co do tego już większych wątpliwości. No, chyba że ktoś zacznie równie zawzięcie promować kolejną ideę. Ich przyszłość widzę jednak bardziej w car sharingu, pojazdach firmowych krótkiego zasięgu, itp. Ludzie przestaną kupować auta do jeżdżenia po mieście, bo też po mieście coraz mniej mogą nimi jeździć a i spalinowe środki transportu będą coraz droższe. Spadnie sprzedaż pojazdów w ogóle, zbankrutuje trochę firm, ceny „elektryków” zbliżą się do sensownych rozmiarów. Na pytanie jak bardzo oraz kiedy nie dam rady odpowiedzieć – bodaj w 2012 roku od ekspertów na własne uszy słyszałem, że za 5 lat… Ładowarki znajdziemy na każdej stacji paliw, w niemal każdym centrum handlowym a zasięg ulegnie zwiększeniu. I tutaj trudno wskazać racjonalną datę a opierać się na szalonych planach polskich i unijnych ministrów nie ma sensu.
E-Crafter podsumowanie
Test e-Craftera stanowił przyjemność. Polecam pojeździć każdemu. Jednak nie ma opcji, by finansowo to wyszło na plus, chyba że ktoś zechce zapłacić za wizerunek. Nie wątpię: ktoś zechce zainwestować w auto elektryczne. Jestem kibicem a kiedy ktoś mi zaproponuje – przejedź się – na pewno nie odmówię. Jednak, jeśli mnie zapyta czy warto, nie odpowiem tak.
Samochody związane z elektryką nie ukrywajmy, ale są przyszłością. Natomiast według mnie, jeśli mamy możliwość kupienia auta dostawczego bez opcji elektryczności, to powinniśmy go wybrać.
Ciekawy wpis. Wydaje mi się, że w Polsce głównym problemem samochodów elektrycznych, jest rozłożenie ładowarek po kraju, są regiony, gdzie będzie się jechać z duszą na ramieniu, czy wystarczy energii
Bardzo interesujący test. Na pewno warto sprawdzić samemu, jak radzi sobie e-Crafter, aby mieć porównanie.